Najnowsze

Lębork Graffiti Jam - Bitwa o miasto 2017

Bitwa o miasto 2017

Lębork Graffiti Jam


W dniach 27-28 maj 2017 roku odbyła się w Lęborku zorganizowana akcja grafficiarzy, tzw. Graffiti Jam o nazwie "Bitwa o Miasto". Celem akcji było między innymi ozdobienie ścian garaży przy ul. Jana Pawła II oraz kilku innych budynków na osiedlu Sportowym w technice graffiti. 

Poniżej plakat z imprezy:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

Czy bitwa była udana, czy nieudana? To już pozostaje sprawą dyskusyjną.

Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miastoZbliżając się do głównej ściany, którą obejmowała akcja, to na pierwszy rzut oka wszystko wygląda całkiem pozytywnie. Ściana garaży, przynajmniej ta jedna, szczytowa, prezentuje się nieźle, a można nawet pokusić się o stwierdzenie, że dobrze. Nie oceniam tego co graffiti przedstawia, ale sposób w jaki zostało wykonane. Cała kompozycja jest spójna, interesująca i naprawdę może się podobać. Ot przyjemny, kolorowy rysunek.

Jednak jeśli spojrzeć szerzej, a przynajmniej z nieco innej perspektywy, to tak "kolorowo" już niestety nie jest. I nie chodzi tu oczywiście o użyte do graffiti barwne spraye. Od razu na starcie wyłania się na samym rogu niezagospodarowany fragment ściany. Jakby ktoś o nim zapomniał, albo nie miał pomysłu co z nim dalej zrobić. Zabrakło nawet czarnego podkładu dla tego fragmentu. 
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

Kolejne wrzuty na ścianie nie zachwycają. Niby poprawne, ale jakoś bez polotu i fantazji. A przede wszystkim zupełnie ze sobą niespójne. W zasadzie w większości przedstawiają jedynie napisy, nie obrazy. Wyglądają jakby "puszczono" kilku graficiarzy na żywioł. Coś w stylu: tu macie ścianę i sobie malujcie. A niezagospodarowane fragmenty ścian (choćby fragmenty nadbudowy w górnej części) aż biją po oczach. Jakby ktoś o nich zupełnie zapomniał, albo nie pomyślał. Tu odrobinę maźnięte na czarno, jakby ktoś tylko wałek chciał wyczyścić z farby, tu nie ma podkładu wcale, tu podkład niedociągnięty do brzegów. Ogólnie tragedia. 
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miastoOgólny odbiór i wrażenia estetyczne dotyczące jednych z nielicznych obrazów, które tworzą jakąś tam w miarę zwartą kompozycję psują właśnie niedociągnięcia po stronie podkładu. Czarny podkład może i efektowny, ale nie wybacza błędów i niechlujstwa. A w tym wypadku został na ścianę naniesiony po prostu byle jak i niedokładnie. Do "obrazków" w zasadzie się nie czepiam. Choć pewnie i one mogłyby być nieco ambitniejsze. No ale prezentują jakiś tam pomysł. Technicznie też niczego sobie, jest ok.

Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miastoObraz dziecka z lampką wina i napis real, z tego co się orientuję, zostały wykonane przez głównego organizatora (Patryka Łukaszuka). Napis fajny. Choć światłocień bezsensowny, niezgodny z zasadami fizyki, no ale nie będę się czepiać szczegółów. Twarz dziecka nieco krzywa i nieproporcjonalna, no ale też się nie będę czepiać. 
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miastoCzepiać będę się czegoś innego. Tego co jest nad tym graffiti. A mianowicie fragmentu ściany niczyjej. Tak ciężko było pomalować ją choć podkładem na czarno? To wygląda naprawdę absurdalnie. A jeszcze bardziej absurdalnie wygląda zielona wrzuta nad różowym napisem "real". I nawet pomijając kwestie kolorystyki. To jedno do drugiego po prostu najzwyczajniej w świecie nie pasuje. Jakby ktoś dokleił zielone coś ponad obrazem, który może się podobać lub nie, ale przynajmniej jest jakąś jedną, zwartą całością. Dziwi to tym bardziej, że nadal na ścianie jest sporo miejsca, gdzie można to było ten zielony obrazek spokojnie wykonać, zupełnie bezkolizyjnie. 

Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miastoKolejna koncepcja, która może się podobać i zawiera w sobie sporo interesujących elementów to obraz obok. Jest to naprawdę nieliczny fragment ściany, który można domniemywać, że stworzono na podstawie jakiegoś projektu, choćby zrodzonego tylko w głowie. Jest spójny, elementy się jako tako przenikają i ze sobą współgrają. O dziwo jest naprawdę fajnie. O dziwo, bo na tle całej ściany i całego przedsięwzięcia pozytywnie się wyróżnia, choć wybitne niestety nie jest. To dziwi i smuci zarazem. No ale w stosunku do konkurencji można uznać to zdecydowanie na plus.

A te kilka szczegółów może się bezapelacyjnie podobać. Do psychokota co prawda pewnie mogłabym się czepić, no ale niech już tam będzie:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

Za tym nielicznym interesującym fragmentem jednak zaczyna się znowu ściana byle jaka. Choć oczywiście graffiti za twarzą prezentuje się dość interesująco, to jednak poza nim ściana jest totalnie niewykończonym bezładem. Brak podkładu, brak nawet próby namalowania czegokolwiek na samym rogu ściany, tak na zakończenie (podobnie jak róg na początku ściany). Aż się prosi o jakąś wisienkę na torcie, o tą kropkę nad i. A tutaj ponownie jak na złość, nie ma nic. Lipa, żeby nie napisać gorzej:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

I jak spojrzeć z takiej perspektywy, to jak to wygląda? Podoba się to komuś? Bo ja mówię szczerze, że nie. Ta ściana to niewypał. Według mnie organizatorzy powinni pomyśleć nad jakąś poprawką tego wydarzenia. Bo wyszło to naprawdę słabo:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

Idąc dalej. Bo ten Jam to nie tylko ta jedna ściana za garażami. Wydarzenie obejmowało jeszcze kilka budynków w najbliższej okolicy. Zdaje się, że wszystkie są na ul. Teligi.
Mówiąc wprost, nie wygląda to jak po jakiejś zorganizowanej akcji malowania przez artystów. Wygląda raczej jakby kilku chuliganów dorwało się do farby i coś namazało:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

Orzeł wyglądał zachęcająco. Przynajmniej jeszcze w sobotę, gdy widziałam go w trakcie malowania. Ale muszę przyznać, że jednak spodziewałam się po nim nieco więcej. Efekt końcowy nieco mnie rozczarował. Niedosytem jest fragment ściany po lewej stronie orła. Poza podpisem autora, na tak sporej powierzchni czarnej przestrzeni nie ma nic. Natomiast po prawej stronie ptaka znajduje się sporych rozmiarów wrzuta graffiti, która niemal dotyka rysunku orła. Rozmieszczenie kompozycji jakby nieprzemyślane, pozostawia sporo do życzenia. Ale sam ptak godny. Szkoda, tylko że cała reszta elementów na tej ścianie jest aż tak słaba: 
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

To naprawdę nie jest coś co powinno powstawać przy tego typu akcjach. Brak warsztatu, techniki, kompozycji, przemyślanego projektu. Jednym słowem dno:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

O niewykorzystanych powierzchniach już nie wspomnę. Choć z drugiej strony jak mają być malowane tak słabe obrazy jak wyżej, to może lepiej, żeby nie malować nic i pozostawić to tak jak jest:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

Nie ma się co dziwić, że społeczeństwo jak widzi coś takiego na ścianach, to bierze to za wybryk małolatów, chuliganów albo kiboli. Szczerze, ja sama również mam takie odczucie. To chyba najgorzej zaaranżowana dostępna przestrzeń:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miastoLębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

I ostatni z bardzo nielicznych elementów, który może się podobać. Ciekawy graficznie, interesujący kolorystycznie, fajna technika. Jedni docenią, inni uznają za abstrakcję. Ale to jest właśnie kwintesencja graffiti. Nie każdy musi lubić, ale widząc coś takiego nie ma negatywnych skojarzeń. I to właśnie o coś takiego w graffiti chodzi. Nie każdy musi kochać... No ale...
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

No właśnie tegoroczny Jam stawia wiele "ale". Bo, ale, gdy spojrzeć na wyżej prezentowany obraz z nieco innej perspektywy to całość, z sąsiedztwem bazgrołów (tak, z pełną premedytacją używam tego słowa), to całość wygląda znowu po prostu tragicznie. 
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

A zupełnie poza wszelką dyskusją są pozostawione przez graficiarzy śmieci. I trudno się wyprzeć, że to nie po akcji malowania miasta. W pudłach są wałki, tacki do malowania, puszki po farbach w sprayu. Jam zakończył się w niedzielę, we wtorek jeszcze były:
Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto Lębork Graffiti Jam 2017 - Bitwa o miasto

A tak dla przypomnienia dwa zdjęcia z garaży obok, czyli z Graffiti Jamu sprzed paru lat. I co, da się? Ładny, jednolity podkład, wszystkie fragmenty ściany zagospodarowane. Może nie tworzą one zwartej tematycznie całości, ale dzięki naturalnemu sekcjonowaniu ściany i nachyleniom ich w różnych kierunkach, wytworzyła się niejako plenerowa galeria. Niektóre obrazy są ze sobą powiązane, inne tworzą samodzielny element. Całość wygląda bardzo dobrze. I nawet teraz, po kilku latach miło jest na tą ścianę spojrzeć. Co prawda kilka "obrazków" wymagałoby odświeżenia, bo farba nie wytrzymała próby czasu, ale to właśnie ta ściana może się podobać. Tegoroczna ma się od czego uczyć. 
Lębork Graffiti Jam Lębork Graffiti Jam

Reasumując. Akcje w stylu Graffiti Jamów, zawsze jak najbardziej na tak. W takiej formie jak ten ostatni w Lęborku, jak najbardziej NIE. Akcja słabo przygotowana organizacyjnie. Artyści jakby bez wcześniejszej weryfikacji malowali na żywioł, zamiast zgodnie z projektem stworzyć fajną, spójną całość. Nie ma się co dziwić, że postronni ludzie niezwiązani ze sztuką, niezaznajomieni z kulturą ulicy uznają takie coś za niszczenie mienia i łamanie prawa. To właśnie przez takie akcje sztuka graffiti, muralu i szeroko pojętego streetartu jest niezrozumiała i mylnie postrzegana bardzo pejoratywnie.
Jako wielka fanka graffiti i streetartu mówię takiemu czemuś zdecydowane NIE. Oby nigdy więcej takie akcje nie działy się oficjalnie. A tym bardziej pod oficjalnymi patronatami Miasta, Powiatu, albo innych organizacji samorządowych.
Szkoda, że artyści, którzy mają naprawdę bardzo wiele do zaprezentowania, mają ogromny warsztat, nieprawdopodobne umiejętności, a przede wszystkim nieograniczoną wyobraźnię, robią i promują coś takiego. Bardzo szkoda.

2 komentarze:

  1. Z tego co się orientuję organizator sam podkładował ściany. Trzeba było wpaść, wesprzeć, zaproponować pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, wszystko moja wina. Nie jest ważne kto i w jakim trybie malował podkład. Istotny jest efekt i to efekt oceniam.

      Usuń